Przepis znalazłam dawno, daaawno temu w przepastnych internetach i tak od kilku lat mi towarzyszy. Jego główną zaletą jest prostota i niezawodność. No i nawet starcza na dwie blachy wypieków. Albo na jedną z ogromnymi, finałowymi dziełami :)
Przepis (na 24 sztuki):
- 2 szklanki mąki
- 1 łyżka proszku do pieczenia
- 1/2 szklanki cukru
- 1 łyżeczka soli
- 2 jajka
- 1 szklanka mleka
- 1/2 szklanki oleju
- maliny
- borówki
W jednej, dużej misce połącz ze sobą suche składniki. W drugiej połącz mokre i wlej je do suchych. Wymieszaj w miarę dokładnie, nie musi być idealnie. Jak mówi Nigella, "najważniejsze w cieście na muffiny jest to, by nie mieszać go zbyt długo", zatem tylko kilka ruchów łyżką i gotowe.
Formę do muffinów wyłóż papilotkami i do każdego otworu nakładaj po łyżce, półtorej ciasta. W nie poutykaj owoce.
Piecz w temp. 180 st. C przez około 20-25 minut, do suchego patyczka.
;
Formę do muffinów wyłóż papilotkami i do każdego otworu nakładaj po łyżce, półtorej ciasta. W nie poutykaj owoce.
Piecz w temp. 180 st. C przez około 20-25 minut, do suchego patyczka.
;
muffinki pasują do każdej okazji i tworzą idealną harmonię z każdym owocem :]
OdpowiedzUsuńMaliny faktycznie cudne, pewnie nie przetrwalyby na tyle dlugo, by zrobic z nimi muffiny :)
OdpowiedzUsuńChociaz dla takich jak te moglabym troche zachowac.